MOTOCYKL,  Poradnik początkującego,  Turystyka motocyklowa,  Wyposażenie indywidualne

Czy ciężko jest podróżować na motocyklu?

Takie pytanie otrzymałem od jednego z użytkowników
To zależy od wielu rzeczy. Po pierwsze i najważniejsze: motocykl musi być wygodny. Jak spróbujesz przejechać 500 km na dzień w czasie wyprawy, która trwa tydzień lub dwa to zobaczysz jaka jest różnica pomiędzy pozycją pochyloną a pozycją wyprostowaną. Ja kiedyś spróbowałem… pozycja pochylona nie nadaje się do podróżowania, przynajmniej nie dla mnie. Do tego musisz uwzględnić wygodę siedziska. Jak będzie ono twarde i wąskie to nie usiedzisz dłużej niż 2-3 godziny. Kolejna rzecz to osłona przed wiatrem, głównie osłona głowy. Niskie owiewki nie zapewniają osłony głowy przed wiatrem, wymuszają raczej konieczność chowania się za niską owiewką, o ile w ogóle taka jest! Pamiętaj, że w czasie przemieszczania się podróżuje się z prędkościami często ponad 100-140 km / h. Taką właśnie prędkość wiatru pojazd + kierowca mają od przodu. Jest to porównywalne to dość solidnego huraganu. Jak nie masz solidnej owiewki to po jednym takim dniu stracisz słuch i chęci do dalszej jazdy. Pomagają wysokie owiewki (które wypychają powietrze ponad kask i na boki) oraz “ciche” turystyczne kaski (polecam Shuberth C3 Pro lub nowsze wersje tego kasku).


Ubranie:
O kasku już wspomniałem. Oprócz względów bezpieczeństwa ma on nam zapewniać w czasie podróży względnie dużą ochronę przed hukiem przepływającego z dużą prędkością powietrza. Pozostałe części ubrania to “temat rzeka”. Ubranie ma spełniać dwie zasadnicze rzeczy: zapewnić ochronę w czasie wywrotki (odporność na tarcie w kontakcie z asfaltem) oraz zapewnić komfort termiczny w czasie samego przejazdu. I tutaj zaczyna się zabawa, bo konia z rzędem temu, kto pokaże mi ubranie na każdą pogodę: mróz, upał, deszcz (…). Ja mam dwa komplety: jeden na temperatury 5 do 25 stopni Celsjusza a drugi ponad 25 stopni – piszę tutaj o temperaturze zarówno w cieniu jak i w słońcu bo jeździmy nie tylko w cieniu ani nie tylko w słońcu. Pierwszy ma dodatkowo odpinane docieplenie i małe wlociki wentylacyjne. Drugi to Adrenaline Meshtec 2, który składa się w większości z siatki Mesh. Jedynie na ramionach, kolanach i innych narażonych na uszkodzenia miejscach, jest materiał i ochraniacze.

Gdzieś w Albanii

Ja mam wersję białą, specjalnie wybraną na upały południowej Europy. Kto był to wie jakie tam potrafią być temperatury w słońcu… nie ma takiej opcji żeby to wytrzymać w standardowym ciemnym ubraniu motocyklowym!

Oba zestawy mają odpinane warstwy przeciwdeszczowe.
Jak widzisz, trzeba bardzo mocno obserwować prognozę pogody żeby wiedzieć jak się ubrać, nie tylko na daną wyprawę ale na dany odcinek. Nie rzadko trzeba zmienić komplet ubrania z letniego na jesienny bo akurat podjeżdżamy w wyższe góry, gdzie robi się zimno.


Wyposażenie dodatkowe:
Kolejna rzecz to wyposażenie jakie można ze sobą zabrać. Motocykl to nie jest ciężarówka. To nawet nie jest samochód osobowy. Na wyprawy zabiera się ze sobą MINIMALNĄ ilość rzeczy, tylko te, które rzeczywiście będą potrzebne. Jeśli nie wybieramy się do Skandynawii to zdecydowanie odradzam zabierania ze sobą jakiegokolwiek jedzenia. No chyba że kilka paczuszek z rosołkiem w proszku – bardzo dobrze rozgrzewa jak dopadnie nas ulewa / załamanie pogody. Poza tym po drodze znajdziemy takie same sklepy jakie masz w swojej okolicy. Szkoda to ciągać ze sobą. No chyba, że Twoje podniebienie nie toleruje innego jedzenia niż to zrobione samodzielnie w domu. Wtedy robisz sobie zapasy wedle uznania.
Podstawowym wyposażeniem jest namiot, materac i śpiwór. Materac a nie żadna mata. Po kilku dniach na motocyklu człowiek zaczyna być naprawdę zmęczony. Namiot nie zapewnia żadnej ochrony przed nierównościami. Mata (karimata, czy samopompująca) też nie zapewni ochrony przed jakimś kamieniem (zwłaszcza w Chorwacji, gdzie kamienie są WSZĘDZIE) lub przed kłębami traw.

W poszukiwaniu swojego zakątka w Chorwacji

Gruby dmuchany materac załatwia ten temat. Dodatkowo proponuję zabrać jakiś kocyk, ewentualnie inne zabezpieczenie na śpiwór bo sam śpiwór w mroźne dni zdecydowanie będzie za słaby. Chyba że masz jakiś śpiwór “zawodowy” do surwiwalu, do minus XX to ok… ale na pewno nie warto tego zabierać bo to zajmuje za dużo miejsca a po drugie w upalne noce nie da się w tym spać. To takie MINIMUM jakie każdy musi zabrać. Do tego jakaś kuchenka turystyczna, kubek metalowy, może jakieś większe naczynie do gotowania, sztućce. Oczywiście do wyposażenia dochodzi dość duża ilość (gabarytowo) rzeczy osobistych, takich jak bielizna czy kosmetyczka… bo nie da się jechać XX dni na jednych majtkach (…). To wyposażenie dla ludzi którzy cenią sobie wolność i chcą rozłożyć się z namiotem w dowolnym miejscu (co w większości krajów UE nie jest legalne, ale nie jest jakoś bardzo ścigane).
Opcja nieco bardziej wygodna (ale również bardziej kosztowna) to opcja z noclegami w gospodarstwach agroturystycznych czy hotelach, tudzież w kwaterach.

gdzieś w kwaterze w Grecji. Saloniki

Nie trzeba taszczyć ze sobą tego całego namiotu z wyposażeniem ale za to traci się DUŻĄ część tego co ja nazywam przygodą. W takim wypadku zaczyna się wygoda (mniejsza o wydatki) a kończy się przygoda. Zaczyna się nuda (jak dla mnie). Ale oczywiście to sprawa indywidualna gdzie i jak ktoś chce spać w czasie wypraw. Ja lubię odrobinę przygody a ktoś inny woli spać w wygodnym łóżeczku… kto co lubi!


Towarzystwo:
Ekipa musi być naprawdę zgrana. Jeśli jeden woli spać w namiocie a inny ma minimum na poziomie łóżka w hotelu to nic z tego nie będzie. Zgranie musi być na naprawdę wysokim poziomie. Oprócz indywidualnych preferencji, które powinny być w grupie podobne, powinniście dysponować maszynami, które pozwalają na mniej więcej tyle samo. Jeśli będzie inaczej, np. ktoś będzie jechał na ścigaczu i nie będzie w stanie ujechać więcej niż 200km. Z kolei ktoś obok będzie jechał na wygodnym turystyku i w końcu zacznie się denerwować, że zamiast jechać co chwilę stajemy… ekipa musi być zgrana a zasady obowiązujące w czasie wyprawy ściśle określone. No niestety, to nie jest luźne “polatanie po okolicy”, to jest konieczność przetrwania przez wiele dni na drodze. Każdy wybierający się na taką wyprawę MUSI wiedzieć na co się porywa i z czym to się wiąże. A w związku z tym, że na XXX moich znajomych w zasadzie żaden nie jest w stanie zgodzić się na wszystkie niedogodności jakie ja preferuję to najczęściej jeżdżę samotnie, ewentualnie z moją ładniejszą połową, która nie wiem dlaczego zgadza się na namiot i tą całą resztę…?

Intensywność podróży:
To też nie jest prosta sprawa. Podróż można zaplanować generalnie na dwa różne sposoby:
1. Interesuje nas wyłącznie jazda na motocyklu. Na wszelkie atrakcje po drodze nie zwracamy uwagi. Po prostu jedziemy po wyznaczonej trasie do kolejnego miejsca gdzie będziemy nocować.
2. Trasa, którą sobie wyznaczyliśmy to bardzo ciekawa trasa, która ma po drodze wiele ciekawych miejsc. Chcemy je zwiedzać (…)
I tutaj znowu: kto co lubi. jeden chce zwiedzać wszystko co popadnie a ktoś inny woli cieszyć się z samej jazdy na motocyklu i ma gdzieś zwiedzanie. Jedna i druga opcja ma swoje wady i zalety. Opcja nr jeden zapewni nam dalekie dystanse i stosunkowo krótki czas wyprawy… ale w zasadzie niczego po drodze nie zobaczymy oprócz tego co widać z drogi. Z całej wyprawy zostanie nam “fakt przejazdu przez dane miejsce, daną drogą”. Opcja numer dwa zapewnia bardzo dużo nowych miejsc, które można zwiedzić ale coś za coś: na to potrzeba dużo czasu. W związku z tym zamiast jechać do przodu będziesz zwiedzać. Wyprawa może się MOCNO przeciągnąć albo MOCNO skrócić jak zacznie brakować wolnego czasu. Jakie jest moje zdanie? Nie mam zdania. Są dni, gdzie planuję po prostu przejazd a w czasie innych dni nie ma długich przelotów za to jest wiele punktów do zwiedzania. Po prostu jeśli nie mam ochoty na zwiedzanie jakiegoś rejonu to wyznaczam sobie trasę do przodu i po prostu jadę, możliwie długo bez zatrzymywania się… tak, to może wyczerpać fizycznie i psychicznie. Dlatego pisze o intensywności. Warto zaplanować sobie pierwsze dwa dni nieco bardziej intensywnie niż pozostałe, ze względu na fakt, że wyruszamy jako “wypoczęci”. Po trzech dniach będziesz mieć dość wszystkiego i nie będzie sił na dalekie i wyczerpujące przeloty. Im dalej tym gorzej. Dlatego jak zauważysz u siebie jakieś symptomy apatii to proponuję jak najszybciej zaplanować sobie “dzień laby” w jakimś fajnym miejscu, gdzie zwyczajnie odeśpisz, odpoczniesz, przepierzesz brudy, wykąpiesz się jak człowiek itd. Jeden dzień całkowicie bez jazdy może naprawdę naładować baterie na wiele kolejnych dni.

Pierwsza noc w Albanii na trawniku w jakimś luksusowym kurorcie… oczywiście za zgodą kierownictwa kurortu!

Reasumując. Czy jazda na motocyklu w czasie wyprawy na pewno będzie wyczerpująca. Czy to będzie ciężki czas czy nie koniecznie, to zależy od przygotowania siebie i motocykla do wyprawy, od rodzaju noclegów, długości dziennych tras i intensywności podróży… i bardzo wielu innych rzeczy. Jak nie wiesz jak się za to zabrać to zacznij od poznania własnych preferencji oraz osób z którymi ewentualnie będziesz jechać. Jeśli boisz się sypiać pod namiotem to nie masz wyjścia: zostaje spanie w kwaterach i hotelach. Jednocześnie zabierasz sobie bardzo dużo z zabawy i przygody bo właśnie na dzikich biwakach przygody jest najwięcej. Spanie po kwaterach… to po prostu spanie i tyle, koniec kropka. Ale zależy kto co lubi. Proponuję zaplanować sobie jakiś weekend: wyjazd w piątek po pracy / szkole a powrót w niedzielę, np. na obiad. Masz dwa noclegi, które możesz sobie zaplanować w dowolny sposób i w dowolnym miejscu. Najlepiej zrób to z kimś, kto ma jakieś doświadczenie czy to w spaniu pod namiotem czy w wyszukiwaniu tanich kwater (bo na hotelach serio można szybko pozbyć się budżetu). Dwie noce, jeden weekend i zobaczysz jak wiele zyskasz wiedzy teoretycznej i praktycznej. A sama trasa, długość trasy, jakieś punkty po drodze… wedle uznania. Jak mieszkasz blisko gór to może wystarczy sam przejazd po malowniczej drodze. A jak wolisz zwiedzać to zaplanuj sobie czasowo (czas na przejazd i czas na zwiedzanie) taki weekend. Od weekendów zaczynaj. Później będziesz już wiedzieć na tyle dużo, żeby sobie zaplanować coś dłuższego.

Tak, jest to męczące jak jazda jakimkolwiek innym pojazdem. Do tego jest konieczność upchania całego swojego bagażu na motocyklu a nie ma tu za dużo miejsca! Jest to toporne ale ma to swój urok. Każdy musi trochę pojeździć aby wypracować sobie jakiś schemat podróży, zdobyć doświadczenie na temat jazdy i rzeczy jakich potrzebuje itd. Podróżowanie motocyklem z podróży na podróż jest coraz przyjemniejsze bo jest coraz mniej niewiadomych których człowiek odruchowo się boi. Zostają za to te fajne rzeczy i doświadczenie, które pozwala fajnie spędzić czas.

PS.
W 2022 roku wybraliśmy się z moją piękniejszą połową do Grecji, do Saloników. Między innymi bo krajów przejechaliśmy kilka(naście?).

Bez względu na wysiłek jaki trzeba było włożyc w podróż, tych chwil nikt nam nie zabierze. One wynagradzają każde trudy podróży. To chyba najlepsza odpowiedź na pytanie: czy podróżowanie motocyklem jest męczące?

Dodaj komentarz

Translate »