Gadżety,  Poradnik początkującego

Jak i po co zbudować powerbank?

Każdy kto miał urządzenie, które zwie się Powerbank na pewno doceni jego użyteczność w miejscach, w których nie ma dostępu do sieci 230V a jest konieczność naładować lub przynajmniej podładować jakieś urządzenie elektroniczne (smartfon, nawigacja, interkom itd.). Najprostszym sposobem pozyskania interkomu jest zakup gotowego urządzenia. Niestety, testy praktyczne takich urządzeń wypadają różnie, bardzo często urządzenia nie oferują pojemności znamionowej, która jest opisana na urządzeniu. Można też zakupić Powerbank jakiejś renomowanej firmy ale koszt takiego urządzenia wyniesie kilkaset złotych. Piszę oczywiście już o pojemnych urządzeniach.

Jest oczywiście metoda, która pozwala samodzielnie złożyć swój własny Powerbank, za relatywnie niskie pieniądze i nie potrzeba do tego celu specjalistyczna wiedza z zakresu elektroniki. Po co takie ceregiele? Otóż jesteśmy w stanie w ten sposób zbudować sobie Powerbank o naprawdę dużej pojemności i będzie to realna pojemność a nie tylko napis na obudowie. Oczywiście po kilkudziesięciu cyklach ładowania / rozładowania pojemność ta będzie spadać ale to wynika po prostu z żywotności ogniw i zjawisko to tyczy się wszystkich urządzeń zasilanych bateriami, również gotowych Powerbanków.

Ile to kosztuje?
Pudełko kosztuje kilka złotych jeśli kupimy je w Chinach (i trzeba będzie swoje odczekać) lub kilkanaście – kilkadziesiąt złotych jeśli kupimy je w Polsce. Jakość pudełka nie ma większego znaczenia, jest to generalnie kwestia estetyki. Elektronika obsługująca te ogniwa jest we wszystkich pudełkach bardzo podobna, zwrócić uwagę musimy wyłącznie na ilość dostępnych portów USB oraz na maksymalny prąd ładowania na każdym z tych portów. No i na opcje szybkiego ładowania. Najlepiej jak będzie to ponad 2A na każdy port i QC3 jako szybkie ładowanie.
Koszt w głównej mierze zależy od ilości i jakości ogniw typu 18650, bo takie będziemy wykorzystywać w naszych urządzeniach. Używane ogniwa japońskiej produkcji, dużej pojemności, można znaleźć w internecie już za kilkanaście złotych. Jednak ryzyko, że jedno z takich ogniw będzie nie do końca sprawne zdecydowanie wzrasta a ma to kluczowe znaczenie (o tym później). Lepiej nieco więcej zapłacić ale mamy pewność że mamy produkt fabrycznie nowy i nikt go jeszcze nie zdążył popsuć. Ja osobiście zainwestowałem w sześć sztuk (bo takie kupiłem pudełko) takich ogniw:

Koszt jednego ogniwa to kilkanaście złotych plus przesyłka z Polski, więc koszt ogniw wyniósł mnie około 100zł (nowe, renomowane, japońskie ogniwa o pojemności około 3500 mAh każde). Pudełko zakupiłem za nieduże pieniądze w Chinach, to był koszt rzędu kilku dolarów z wysyłką. Całkowity koszt części składowych nie przekroczył 130 zł. Nadmieniam, że lutownicę, spoiwo do lutowania, jakieś kable miałem w domu. Jak ktoś takich rzeczy nie posiada to musi wybierać pudełko, w którym nie ma potrzeby lutować ogniw i wkłada się je do obudowy jak każde inne baterie (jedna z elektrod ma kształt sprężyny dociskającej ogniwo do drugiej elektrody).

Z doświadczenia wiem, że nie ma najmniejszego sensu kupować ogniw “Made in China” ponieważ ich pojemność rzadko kiedy przekracza 1000mAh a wartości z ich obudowy można spokojnie włożyć między bajki. To będą pieniądze wyrzucone w błoto. Kusi ich cena, która nie rzadko jest mniejsza niż 5 zł za sztukę a ich wielkości nominalne powypisywane są jako 8000 – 10000 mAh, co jest czystą fikcją (realnie będzie to w granicach 500-700 mAh). Nie ma obecnie taniej technologii umożliwiającej wyprodukowanie w przystępnych pieniądzach tak pojemnych ogniw 18650. Na dzień pisania tego postu wartość realna 3500-3600mAh to absolutne maksimum jakie można dostać na rynku w ogóle.
Również należy uważać na “markowe” ogniwa, które mają oznaczoną produkcję w Chinach lub nie mają takiego oznaczenia wcale – to może być po prostu tania podróbka, której parametry techniczne nijak będą się miały do rzeczywistości (jak poprzednio). Wybieramy WYŁĄCZNIE produkty wyraźnie oznaczone “Made in Japan” (patrz zdjęcie powyżej) bo w zasadzie tylko z kraju kwitnącej wiśni mamy ogniwa w doskonałej jakości za przystępną cenę. Oczywiście jeśli ktoś ma możliwość zakupu sprawdzonych ogniw renomowanej firmy dużej pojemności i ze sprawdzonego źródła to oczywiście jest to również bardzo dobre rozwiązanie.

Bardziej doświadczeni w elektronice użytkownicy mogą pokusić się o demontaż ogniw 18650 z baterii po laptopach. Niestety, nawet zakładając że takie ogniwo jest w 100% sprawne, rzadko kiedy ich pojemność przekracza 2000-2500mAh. Nieumiejętny dobór ogniw uniemożliwi nam zbudowanie w pełni sprawnego Powerbanku.

Unikamy uszkodzonych ogniw i ogniw mniejszej pojemności
Napisałem już z jakiego źródła można pozyskać ogniwa 18650. Najlepszym rozwiązanie oczywiście będzie zakup takich samych ogniw, nowych w sprawdzonym sklepie, dużej pojemności, oznaczonych “Made in Japan” (koniecznie!). Jeśli jednak ktoś nie dysponuje gotówką i jest skazany na dobór ogniw “z odzysku” to należy pamiętać o jednej, bardzo ważnej zasadzie:
wszystkie ogniwa w powerbanku będą się zachowywały tak jakby miały pojemność najmniej pojemnego ogniwa w tym pakiecie
Tłumacząc z polskiego na nasz: jeśli załadujesz do obudowy np. 5 ogniw po 3500mAh każde i jako szóste trafi Ci się jakieś uszkodzone, które będzie miało realną pojemność około 1000mAh, to wszystkie ogniwa będą zachowywały się jakby miały pojemność 1000mAh. Dzieje się tak dlatego, że podczas ładowania najmniej pojemne ogniwo najszybciej się ładuje i najszybciej uzyskuje stan naładowania, co powoduje osiągnięcie maksymalnego napięcia ogniwa rzędu 4,2V. Po osiągnięciu takiego napięcia elektronika odcina prąd ładowania kończąc proces ładowania. Ponieważ wszystkie ogniwa są połączone równolegle to pozostałe ogniwa również nie będą doładowywane (elektronika ładowarki widzi je jako jedną baterię dużej pojemności). Z tego powodu należy bezwzględnie unikać ogniw małej pojemności i uszkodzonych ogniw.

Obudowa do Powerbanku
O ogniwach napisałem już chyba wszystko co do szczęścia jest potrzebne. Teraz poszukamy pudełka do którego będziemy wkładać nasze ogniwa. Jaką obudowę wybrać. To zależy od ilości ogniw jakie mamy do dyspozycji. Jeśli ktoś ma 2 ogniwa to niestety szału nie zrobi, nawet jeśli to są nowe ogniwa maksymalnej pojemności 3500mAh. Dobierając wielkość pudełka należy mieć na uwadze jeszcze jedną ważną rzecz: do czego będziemy wykorzystywać Powerbank? jeśli to będzie doładowanie telefonu raz na kilka tygodni to w zupełności wystarczy pudełko na dwa dobre ogniwa. Jeśli jesteś jednak wymagającym użytkownikiem, który z takiego rozwiązania będzie korzystał często i intensywnie to należy wybierać pudełka o jak największej możliwej liczbie ogniw. Oczywiście bez przesady bo z ilością ogniw idzie automatycznie wielkość obudowy i ciężar gotowego urządzenia. Ja uważam się za dość wymagającego użytkownika i do swoich celów zdecydowałem się na obudowę na 6 ogniw. Początkowo miałem kupić obudowę na 8 ogniw ale te obudowy posiadały elektronikę, która mi nie odpowiadała: tylko dwa porty USB i wartość maksymalna prądu jakim mogłem ładować z takiego portu to 1A, co dla mnie jest wielkością dalece nie wystarczającą. Oczywiście były obudowy które miały miejsce na 10 i więcej ogniw ale uznałem to za przerost formy nad treścią jeśli chodzi o moje potrzeby bo samochodu z tego jednak nie planuję odpalać. Jednym z warunków był taki, że Powerbank miał dać się schować w kieszeni kurtki motocyklowej a tak duży powerbank na pewno by się nie zmieścił a nawet jakbym go tam upchał to jazda z takim klockiem w kurtce nie miałaby za dużo wspólnego z przyjemnością. Wybór padł więc na obudowę na 6 ogniw do lutowania (taki wybór padł tylko przez moją nieuwagę bo obudowy z gotowym miejscem na ogniwa jest w podobnej cenie a nie ma potrzeby babrania się lutownicą). Szczerze polecam wersje do składania, która charakteryzuje się gotowymi slotami (takie z mocującą sprężyną na każde ogniwo). Wygląda to mniej więcej tak:

Jak widać nie ma tutaj potrzeby lutowania ogniw, po prostu się je wkłada jak zwykłe baterie do każdego innego urządzenia zasilanego bateriami i zamyka obudowę (na zatrzaski). Wstrzymaj się jednak z zamknięciem obudowy. Pamiętaj, że wybierając obudowę należy zwrócić uwagę na prąd ładowania jaki oferuje elektronika takiego pudełka i nie powinien to być prąd poniżej 2A. Często bywa tak, że jedno gniazdo oferuje 2,1A a pozostałe 1A i to jest pułapka bo de facto mamy do dyspozycji jeden port USB do porządnego ładowania a pozostałe można wykorzystać w ograniczonym zakresie (do podładowania interkomu lub innego urządzenia z malutką bateryjką). Moja obudowa oferuje 2.4A na wszystkich czterech portach USB. Oczywiście jest też złącze microUSB ale ono służy do ładowania samego Powerbanku, czyli ładowania ogniw wewnątrz obudowy. Taka ciekawostka: można używać tego samego kabla do ładowania urządzeń jak i do ładowania samego powerbanku, wystarczy ten kabel podłączyć odwrotnie… (tak wiem, Ameryki nie odkryłem) 

MONTAŻ
UWAGA!
Wiele ogniw 18650 oferuje bardzo duży prąd zwarcia, co oznacza w bardzo dużym skrócie, że można doprowadzić do pożaru, poparzenia skóry, eksplozji ogniwa i uszkodzenia ciała odłamkami (szczególnie twarzy). Należy więc bardzo uważnie obchodzić się z ogniwami podłączając je do obudowy. Wszelkie czynności robisz więc na własną odpowiedzialność!
Do niczego złego nie dojdzie jeśli:
– nie pomylisz polaryzacji żadnego z ogniw (plus z minusem) – KONIECZNIE zwróć na to uwagę kilka razy ZANIM WŁOŻYSZ OGNIWO DO OBUDOWY! Odwrotnie założone ogniwo doprowadzi w kilka sekund do pożaru lub eksplozji!
– nie doprowadzisz do zwarcia jakimś metalowym przedmiotem plusa i minusa takiego ogniwa;
– będziesz używać ogniw zgodnie z przeznaczeniem, bez zbędnych eksperymentów;
– dla pewności użyj okularów ochronnych a najlepiej maskę osłaniającą całą twarz. To nie żart! Ogniwa potrafią eksplodować z bardzo dużym hukiem siejąc na około swoją zawartością (żrącą zawartością!)

Jeśli dysponujesz obudową, do której wystarczy włożyć ogniwa to przed włożeniem ustaw je sobie na stole, obok siebie, w taki sposób aby wszystkie plusy były skierowane w tę samą stronę. Upewnij się dwa razy, że żadne z ogniw nie jest obrócone minusem w stronę plusa! – to bardzo ważne inaczej może dojść do nieszczęścia!
Tak ułożone ogniwa wkładaj kolejno do obudowy zgodnie z oznaczeniem: plus na obudowie do plusa na ogniwie, minus na obudowie do minusa na ogniwie. Przed włożeniem kolejnego ogniwa sprawdź ostatni raz czy na pewno plus jest skierowany we właściwym kierunku. Po włożeniu każdego ogniwa należy bardzo uważnie obserwować czy ogniwa nie nagrzewają się, nie pęcznieją, nie wydają podejrzanych dźwięków… jeśli tak się dzieje natychmiast się schowaj, ewentualnie jeśli jest kilka sekund czasu to spróbuj wyjąć takie ogniwo ale uprzedzam że jest to bardzo ryzykowne! Prawdopodobnie włożyłeś je odwrotnie…

Jeśli udało Ci się włożyć wszystkie ogniwa i nic złego się nie dzieje to nie zamykaj obudowy. Powerbank bez górnej pokrywy też może działać i na pewno będzie działać. Jedyne na co musisz zwrócić uwagę to nie bierz otwartej obudowy do ręki aby przez przypadek nie wyleciały ogniwa, niech sobie leży. Fabryczne ogniwa są wstępnie naładowane i należy je rozładować do zera. Podłącz więc do tego Powerbanku jakieś urządzenie (może być telefon albo nawigacja) i sprawdź czy następuje ładowanie takiego urządzenia. Za wiele nie da się zepsuć w czasie składania powerbanku więc najprawdopodobniej na obudowie zaświeciły się diody sygnalizujące poziom naładowania ogniw a telefon zasygnalizował podłączenie do źródła zasilania. Duża część obudów nie włącza się samoczynnie więc warto upewnić się, czy brak pracy takiego powerbanku nie jest spowodowany tym, że wcześniej należny włączyć powerbank. Obudowa którą ja zakupiłem automatycznie rozpoznaje podłączenie urządzenia do ładowania i samoczynnie się uruchamia, niczego nie trzeba naciskać (chociaż można ją przyciskiem uruchomić).

Jeśli wszystko działa jak trzeba, upewnij się, że wszystkie ogniwa są na swoim miejscu i leżą pewnie w swoich slotach. Przed założeniem górnej pokrywy wskazane jest na ogniwa położyć kawałek elastycznego materiału (cienka elastyczna guma, pianka, nie za gruba gąbka). Chodzi o to aby unieruchomić ogniwa na swoim miejscu, przyciskając je od góry obudową. Sama obudowa to jednak za mało gdyż między obudową a ogniwami jest troszkę luzu i ogniwa będą się przemieszczać (co jest bardzo nieprzyjemne w użytkowaniu – efekt grzechotki – lub może doprowadzić do odłączenia się któregoś z ogniw). Ostatecznie można pokusić się o przymocowanie ogniw klejem na gorąco. Widziałem też pomysły (wcale nie takie głupie), że ktoś miał akurat pod ręką silikon sanitarny i przed zamknięciem obudowy obficie potraktował nim ogniwa. Silikon twardnieje o wiele dłużej niż klej na gorąco więc było sporo czasu na zamknięcie obudowy. Po stwardnieniu silikonu wszystkie ogniwa były doskonale unieruchomione. Najbardziej jednak polecam użyć jakiejś miękkiej maty lub gąbki (nie za grubej, żeby dało się zamknąć obudowę). Oczywiście taka “wyściółka” musi obejmować wszystkie ogniwa bo wszystkie mają być unieruchomione w obudowie (tak wiem, znowu Amerykę odkryłem). Pozostaje więc zamknąć obudowę. Moja obudowa niestety jest na zatrzaski. Jeśli będzie wybór to wybieraj taką skręcaną na śrubki. Docenisz to jak przyjdzie potrzeba otwarcia obudowy.

Gratuluję! Właśnie stałeś się posiadaczem naprawdę solidnego powerbanku.

Co prawda nowoczesne ogniwa (niby) nie trzeba rozładowywać do zera ale ja jestem człowiekiem starej daty i polecam “sformować powerbank” jak to robiło się kiedyś, czyli:
1. Rozładować powerbank do zera;
2. Naładować go jednym ciągiem do pełna. Jeśli powerbank naładuje się szybko to zostawiamy go podłączony do ładowania. Minimalny czas takiego ładowania to 12 godzin. Chodzi o to, że jeśli z jakichś powodów jedno z ogniw zaczęło działać nieco inaczej to tym sposobem jest szansa, że wyrówna ono swoje właściwości do pozostałych ogniw (pamiętaj, że ogniwa są w jednej obudowie od niedługiego czasu a muszą działać identycznie bo cały powerbank momentalnie straci część swojej pojemności!);
3. Powracamy do punktu 1 i rozładowujemy powerbank do zera, najlepiej jednym ciągiem (chociaż posiadając tak potężny powerbank będzie ciężko znaleźć aż tak wiele urządzeń do ładowania).
Cykl rozładowania i ładowania wykonujemy minimum 3 razy. Po trzecim pełnym naładowaniu można uznać, że powerbank posiada pełną sprawność czyli dysponuje pełną swoją pojemnością. Rzeczywiście, jak rozładowywałem powerbank drugi raz (pierwszego nie liczę bo to było rozładowanie nie do końca naładowanych fabrycznie ogniw) to powerbank trzymał zdecydowanie krócej niż później, Każde kolejne pełne naładowanie (trwało to około 4-5 cykli) powodowało, że powerbank coraz dłużej trzeba było ładować ale też na o wiele dłużej wystarczał. Pozwólcie więc, że będę się trzymał swoich teorii, że nowoczesne ogniwa też się formuje.

Obudowy przystosowane do lutowania / zgrzewania ogniw
Generalnie montaż przebiega bardzo podobnie jak z obudowami do wkładania ogniw. Różnica jest niewielka ale za to BARDZO upierdliwa…
… nie ma w obudowie żadnych elektrod które umożliwiają elektryczne podłączenie ogniw 18650 do elektroniki obudowy. Przed włożeniem ich do obudowy należy je ułożyć obok siebie. Oczywiście plusy w jedną stronę na wszystkich ogniwach. Teraz należałoby wziąć blaszkę metalową i zgrzać wszystkie plusy do jednej blaszki a minusy do drugiej… tylko kto dysponuje zgrzewarką do ogniw?
Ja nie dysponuję więc szybko urodził się plan “B” w mojej głowie, który z elektrycznego punktu widzenia daje taki sam efekt: zamiast blaszki grubszy kabel z odsłoniętym miedzianym rdzeniem (linka, nie drut) no i lutowanie… tak wiem, lutowanie to temperatura a temperatura to uszkodzenie ogniwa. Też o tym pamiętajcie. Dlatego czas lutowania musi być jak najkrótszy. Nie żałować kalafonii zarówno na przewodzie jak i na ogniwach, żeby to jak najszybciej złapało (a ogniwa nie chcą się lutować, niestety). Staramy się nie nagrzewać ogniw o ile nie jest to konieczne. Temperatura może rzeczywiście uszkodzić ogniwo. Wszystkie plusy do jednego przewodu, wszystkie minusy do drugiego przewodu a drugie końce przewodów w odpowiednie miejsca na płytce drukowanej (tej z elektroniką obudowy).
UWAGA!
NIE WOLNO DOPUŚCIĆ DO ZWARCIA SIĘ OBU PRZEWODÓW! Popłynie wówczas bardzo duży prąd zwarciowy, który w najlepszym wypadku wytworzy snob iskier a w gorszym wypadku spowoduje eksplozję ogniw!

Po zlutowaniu ogniw wkładamy je ostrożnie do obudowy a końce przewodów lutujemy do płytki elektronicznej, zgodnie z oznaczeniami na płytce. Warto zwrócić uwagę podczas wkładania ogniw do obudowy aby plusy ogniw były po tej samej stronie co plus na płytce elektronicznej. Włożenie odwrotnie ogniw wymusi konieczność lutowania tych przewodów “na krzyż” co stwarza poważne zagrożenie: przed zwarciem całości chroni jedynie grubość izolacji przewodu! Najlepiej trzymać się powyższego rysunku i upewnić się przed włożeniem ogniw po której stronie znajduje się plus a po której minus.

Po zlutowaniu całości upewniamy się, że żaden z lutów nie puścił w międzyczasie. Wykonujemy ewentualne poprawki lutownicze i podłączamy jakieś urządzenie do ładowania. Tak jak poprzednio, w ogniwach jest jeszcze prąd z fabryki więc ładowanie spokojnie powinno się rozpocząć. Tak jak poprzednio zabezpieczamy ogniwa jakąś gąbką lub innym miękkim tworzywem przed przemieszczaniem się i zamykamy górną część obudowy dociskając ten materiał do ogniw unieruchamiając je. Tutaj unieruchomienie ogniw ma szczególne znaczenie bo poruszające się wewnątrz obudowy ogniwa mogą się łatwo rozlutować od przewodu łączącego te ogniwa. Do żadnej eksplozji nie dojdzie ale rozlutowane ogniwo zostanie wyłączone z użytkowania (właśnie poprzez brak elektrycznego połączenia z resztą ogniw), co spowoduje zmniejszenie pojemności powerbanku.

Jakie popełniłem błędy
Po pierwsze źle dobrałem obudowę. Wielkość OK, parametry techniczne (wydajność) OK, ale nie zwróciłem uwagi na fakt konieczności lutowania ogniw co później okazało się problematyczne i niebezpieczne dla ogniw. Drugi minus to obudowa na zatrzaski: konieczność otworzenia obudowy przyszła szybciej niż by się komukolwiek mogło wydawać: niemal od razu po zamknięciu! Otóż sam “przecierałem szlaki” jeśli chodzi o składanie powerbanków więc nie przyszło mi do głowy, że ogniwa będą w obudowie przemieszczać się niemal dowolnie. Pierwsze zamknięcie zakończyło się utworzeniem “grzechotki”.
Niestety, obudowa jest tak skonstruowana, że otworzenie jej bez pozostawienia śladów na plastikowej obudowie jest niewykonalne – część zatrzasków oczywiście się urwała.
Kolejny raz musiałem otworzyć obudowę kilkanaście tygodni później jak powerbank zaczął się bardzo dziwnie zachowywać. Po otworzeniu obudowy okazało się, że puściły luty trzymające ogniwa i w zależności od tego jak się przesunęły to stykały bądź nie (tak, moje pierwsze zabezpieczeni ogniw nie sprawdziło się).
Ostatni raz przyszło mi otwierać obudowę jak przyszło mi do głowy dorobić dodatkowe złącze: gniazdo dające napięcie 3,7V bezpośrednio z ogniw. Wszystko wyszło super… niemniej obudowa nie ma już sprawnych zatrzasków i zmuszony zostałem owinąć ją taśmą izolacyjną koloru obudowy (czarna) i w zasadzie tylko ona trzyma wszystko w całości. Plus jest taki, że bardziej już niczego tu nie zepsuję.

Żebyś nie powtarzał(a) moich błędów: jeśli masz jakiś pomysł co do wykorzystania powerbanku w jakiś dziwny sposób to zrób to przed zamknięciem obudowy, od razu. Również przed zamknięciem obudowy unieruchom ogniwa aby się nie przemieszczały wewnątrz obudowy – to MEGA ważne! Jeśli tak jak ja posiadasz obudowę z koniecznością lutowania / zgrzania ogniw 18650 ze sobą to przed zamknięciem upewnij się że wszystkie połączenia trzymają solidnie. Jeśli któreś z połączeń ledwie trzyma to prawie na pewno puści w niedługim czasie. Dopiero jak już nie masz pomysłów na modernizację, ulepszenia i na pewno wszystko jest OK, zamknij obudowę zgodnie z tym co napisałem w pierwszym poście.

Jaka jest moja ocena działania powerbanku
Jakby nie to że zmasakrowałem obudowę to naprawdę złego słowa o tym urządzeniu powiedzieć nie mogę. Nieco podniszczona obudowa ma wpływ jedynie na walory estetyczne, żadne właściwości techniczne nie zostały zmienione. Dla mnie walory estetyczne mają drugorzędne znaczenie więc nie ma problemu ale jak dla kogoś to ważne to proponuję 10 razy zastanowić się czy aby na pewno można zamykać obudowę.
Moja obudowa posiada 4 złącza USB służące do ładowania urządzeń oraz jedno gniazdo microUSB do ładowania ogniw w powerbanku. Wydajność powerbanku na wszystkich 4 portach jest bardzo dobra, mogę podłączyć 4 różne urządzenia (nawet bardzo wymagające) i nie ma problemu z ich ładowaniem. Jeśli chodzi o pojemność powerbanku to nie mierzyłem jej nigdy żadnym urządzeniem. Mogę jedynie wypowiedzieć się porównując ten robiony powerbank do gotowych powerbanków jakie posiadałem wcześniej. Otóż porównanie wypada miażdżąco na korzyść tego składanego samodzielnie. Miałem wcześniej kilka modeli od 5000mAh do 15000mAh pojemności (wartości nominalne na obudowie). Ten o pojemności 5000mAh praktycznie nadawał się jedynie do podładowania jakiegoś urządzenia o kilkanaście procent, ewentualnie można było naładować coś z niewielką baterią. Na nic więcej nie można sobie było pozwolić. Nieco lepiej było z powerbankiem oznaczonym jako 15000mAh, który pozwalał mi na pełne naładowanie ponad jeden raz mojego smartfona (Samsung Galaxy Note 4, wymagający sprzęt z dużą baterią). Po pełnym naładowaniu w powerbanku było jeszcze dość energii aby naładować taki smartfon do poziomu ponad 50% więc mogę powiedzieć, że gotowy powerbank o pojemności 15000mAh pozwala mi naładować telefon 1,5 razu.
Jak to się ma do powerbanku zbudowanego samodzielnie: tutaj owocuje fakt, że nie oszczędzałem na ogniwach i kupiłem je w Polsce, ze sprawdzonego źródła, bardzo dużej pojemności (realnej). Jeśli trzymać się oznaczeń na ogniwach to mój powerbank ma pojemność 6x3500mAh czyli łącznie 21000mAh i w związku z tym że składałem to sam – wiem że faktycznie tyle jest. Mając na uwadze, że poprzednie 15000mAh pozwalało mi na naładowanie 1,5 razu telefon to teraz należało by zakładać, że te 21000mAh pozwoli na naładowanie Samsunga nieco ponad 2 razy… nic bardziej mylnego! W chwili jak piszę ten tekst ładuję Samsunga czwarty raz, dioda sygnalizuje mi że telefon został w pełni naładowany więc go w tej chwili rozłączam. Ile w powerbanku pozostało energii? Ciężko powiedzieć bo co prawda wskaźnik naładowania powerbanku pokazuje 2/4 (dwie z czterech kontrolek się świecą) to wcale nie musi oznaczać, że jest tam połowa pojemności. Powerbank zachowuje się w ten sposób, że pierwsza dioda gaśnie stosunkowo szybko, najczęściej w połowie pierwszego ładowania samsunga. Druga i trzecia kontrolka świecą i świecą i gasną kolejno po zdecydowanie dłuższym czasie. Ostatnia kontrolka świeci najdłużej. Wydawałoby się, że ostatnia kontrolka sygnalizuje że za chwilę będzie koniec… ale ten “koniec trwa i trwa…”
… pełne rozładowanie powerbanku, podłączając wiele urządzeń trwa minimum kilkanaście godzin. Używając powerbanku “normalnie” czyli jak jest potrzeba to ładujemy co potrzeba – kilka, kilkanaście dni (w tym czasie można ładować telefon, interkom i inne rzeczy). Czy to znaczy że powerbank ma o wiele większą pojemność niż te 21000mAh? – nie. To oznacza że te 15000mAh na “gotowym”, sklepowym powerbanku to fikcja literacka. Na moje oko realna pojemność tego powerbanku wynosiła maksymalnie 7000mAh i to by się mniej więcej zgadzało z tym, że baterię mojego smartfona (pojemność baterii nieco ponad 3100mAh) da się naładować nieco ponad 1,5 raza (sprawność powerbanku też nie jest 100%, są straty wynikające z konieczności “przetworzenia” napięcia ogniw z 3,3V na 5V).

Reasumując
Na moje wymagające oko, jeśli ktoś potrzebuje niezawodnego i wydajnego banku prądu to nie ma lepszego rozwiązania. Za kwotę poniżej 130 zł mam naprawdę mega wydajny powerbank. Zastanawiałem się kiedyś ile pieniędzy musiałbym wydać żeby kupić gotowy produkt o podobnych właściwościach… pewnie kosztowałby gdzieś między 500 a 1000 zł, serio. Więc nawet pod względem finansowym bardzo się to opłaca. Ze swojej strony zrobiłbym dokładnie to samo co zrobiłem, no może kupiłbym lepszą obudowę, być może na 8 ogniw a nie na 6, tak jak początkowo planowałem. Zdecydowanie polecam każdemu żeby sobie poskładać taki powerbank bo nie jest to naprawdę nic trudnego nawet dla elektronika – laika a efekty są… nawet nie bardzo dobre, są po prostu spektakularne!

I na koniec konkluzja: czy taki powerbank jest dobrym sprzętem? Czy można mieć coś lepszego?

Minęło już trochę czasu od napisania powyższego tekstu. Nieszczęsna obudowę “na lutowanie” wymieniłem na dwie inne w których nie trzeba nic lutować – lutowane ogniwa szybko zaczęły tracić pojemność, chyba je jednak uszkodziłem. Ponadto nowe obudowy są na 7 ogniw a nie na 6. Różnica niewielka a pojemność odczuwalnie większa. Nie wiem który rok z rzędu użytkuję te dwa bliźniacze powerbanki o pojemności 20Ah każdy – wiem że tyle jest bo osobiście tyle tam włożyłem! Jeden wożę w bagażu i mi się ładuje (tak, mam w kufrze centralnym prąd z motocykla 12V i podłączoną ładowarkę USB) a drugi w tym czasie użytkuję. Mój smartfon, wiekowy już Samsung Galaxy S8+, mogę takim powerbankiem naładować około 5 razy i jeszcze zostaje trochę prądu na inne rzeczy – wystarcza na 2-3 dni intensywnej zabawy. Rozbierałem już je po kilka razy. Ostatnio musiałem poprawić lutowanie wyjść USB bo zaczęło to być luźne – tak, intensywnie je eksploatuję, nie ma u mnie zmiłuj pod tym względem. I znowu działa wszystko jak należy. Przejeździłem na tym pół Europy wzdłuż i wszerz. Nie zamierza przestać działać. Pojemność pomimo kilku lat, ciągle deklasuje wszystko podobnych gabarytów na rynku. Co z tego że są na rynku nieco bardziej smukłe, też z napisem 20000mAh, skoro to tylko napis. Realna pojemność tych gotowych w sklepie rzadko przekracza 10-15Ah, bez względu na to co mają nadrukowane na obudowie.
Jednym słowem: Tak, jestem z tego sprzętu BARDZO zadowolony. Jeśli w przyszłości zajdzie taka potrzeba to zakupię sobie coś bardzo podobnego tyle że z bardziej wyrafinowaną obudową i elektroniką. Nie żebym potrzebował ale będzie ładniej.

Tyle. Jestem ciekaw waszej opinii na ten temat. Waszym zdaniem, warto się w to bawić czy może lepiej iść do “Biedronki” poszukać jakiegoś gotowca za kilkadziesiąt złotych?

Translate »