MOTOCYKL,  Prawo jazdy

Egzamin praktyczny zdany! – czy mogę już jeździć na motocyklu?

Kurs prawa jazdy kategorii A (również A1, A2) zakończony pełnym sukcesem, czyli egzamin praktyczny zdany pozytywnie, kartka od egzaminatora z adnotacją “POZYTYWNY” jest w ręku. Czy to oznacza, że możesz wsiadać na motocykl?

Tak, pod warunkiem że masz prawo jazdy kategorii B od co najmniej trzech lat a ten motocykl to jest 125cc, która spełnia wymogi ustawy. W takim przypadku możesz wsiadać na motocykl i masz uprawnienia do jego kierowania.
Większe motocykle wymagają uprawnień odpowiedniej kategorii A1, A2 lub pełnego A. I teraz pytanie: co to są te uprawnienia?
Nie jest to niestety ta kartka od egzaminatora. To jest co prawda potwierdzenie, że faktycznie potwierdziłeś(aś) swoje umiejętności. Natomiast nie są to uprawnienia. A dla Policji czy tym bardziej dla ubezpieczyciela (w przypadku kolizji / wypadku) będzie to kluczowe. Nie mając “plastiku” choćby w domu – nie masz uprawnień do kierowania motocyklem!

Technicznie wygląda to tak, że zdając egzamin prawa jazdy Twoja rola się kończy. Wszystko w rękach egzaminatora WORD oraz “systemu”. Otóż egzaminator ma obowiązek “niezwłocznie” wprowadzić do systemu informację, że egzamin zaliczyłeś pozytywnie. W praktyce wygląda to tak, że wprowadza on to wieczorem lub rano na drugi dzień. I od tego momentu “czas start” – rusza procedura wyrabiania fizycznego blankietu. Trwać to może nawet do trzech tygodni! Niestety, cały ten czas nie posiadasz uprawnień do kierowania motocyklem!
W końcu otrzymujesz upragnioną informację, że prawo jazdy jest do odbioru w Starostwie Powiatowym. Udajesz się do Starostwa po odbiór. Na miejscu wypełniasz krótki formularz a w tym samym czasie urzędnik odnajduje Twoje fizyczne prawo jazdy i wprowadza jego dane do systemu. Dopiero od tego momentu stajesz się pełnoprawnym motocyklistą z uprawnieniami!

Powyższe informacje spisałem na podstawie własnych doświadczeń oraz rozmowy z koleżanką, która pracuje w Starostwie Powiatowym i zajmuje się właśnie tym tematem.

Teraz kilka słów odnośnie jazdy bez uprawnień, nie tylko motocyklem ale każdym innym pojazdem.
Sprawa wygląda tak: o ile nie zaliczysz żadnej kontroli drogowej i o ile nie weźmiesz udziału w żadnej kolizji / wypadku, to nie ma problemu. Ale wiadro śliwek temu, kto jest w stanie w 100% zagwarantować, że nie będzie kontroli na drodze albo że nie dojdzie do kolizji / wypadku, nawet nie z naszej winy!
Mniejsze problemy zaczynają się w momencie gdy zatrzyma nas Policja do kontroli. Słyszałem, że niektórzy policjanci przymykają na to oko i kończy się na mandacie. Natomiast oficjalna procedura Policji w takim przypadku jest następująca:

  • otrzymujesz mandat za jazdę bez uprawnień lub sprawa kierowana jest do sądu;
  • możesz “zapchać” motocykl do miejsca bezpiecznego (parking) o ile takie jest w pobliżu. Motocykl może zabrać osoba, która ma uprawnienia do kierowania nim;
  • jeśli nie ma w pobliżu “miejsca bezpiecznego” to niestety laweta… i koszty związane z lawetą i parkingiem. Podobnie: motocykl może zabrać osoba posiadająca uprawnienia do jego kierowania;

I to była ta łagodniejsza opcja. Prawdziwe problemy zaczną się w momencie, gdy jesteś uczestnikiem kolizji, nawet nie ze swojej winy. W przypadku braku uprawnień spada na Ciebie kilka nieprzyjemnych rzeczy:

  • otrzymujesz mandat za jazdę bez uprawnień lub sprawa kierowana jest do sądu;
  • Twoje ubezpieczenie OC jest praktycznie nie ważne. To znaczy, że jeśli jesteś sprawcą takiego zdarzenia to ubezpieczalnia wypłaci poszkodowanym odpowiednie ubezpieczenie ale z automatu zrobi “regres” co w wolnym tłumaczeniu oznacza zwrot wszystkich kosztów jakie ta ubezpieczalnia poniosła w związku z tym zdarzeniem. To z kolei oznacza, że będziesz musiał(a) zwrócić do ubezpieczalni wszystkie pieniądze jakie zostały przez nią wypłacone w ramach odszkodowań (w ramach tej kolizji / wypadku oczywiście) oraz prawdopodobnie zostaną zażądane zwroty kosztów własnych, które tez do niskich nie należą. Już samo to może doprowadzić do ruiny niejeden domowy budżet!
  • najgorsze: jeśli to był wypadek (są osoby ranne…) to ponosisz wszystkie koszty związane z udzieleniem pomocy rannym (rachunek od służb oraz koszty leczenia szpitalnego / ambulatoryjnego) oraz ewentualne odszkodowania czy renty inwalidzkie! I o ile poprzednia wersja jest do przejścia to tutaj masz jak w banku szereg batalii sądowych, które jedna po drugiej sprowadzą Cię na tak niski poziom, że nie wiedziałeś że taki istnieje!


Tak więc rodzi się pytanie: czy warto ryzykować? Moim zdaniem nie ale to już sprawa każdego z Was.

Translate »